Posty

Wyświetlanie postów z czerwca 8, 2018
Ogarnęłam warzywo pod pachą. Ale po kolei. Woziłam się z tym gównem ze dwa dni. Pewnie trwałoby krócej ale małż był chory (wirus go dopadł) i bardziej się skupiał na swoim bolącym gardle i temperaturze, niż na mnie. Ja w sumie też się na nim skupiałam, ale kostropata kulka była tak dokuczliwa i tak się bałam, że trzeba będzie ściągać chłonkę strzykawą (a tego nie lubię, oj nie), że się wyżyłam na chorym małżu. Najpierw na niego huknęłam, że dlaczego nie wie, czy to tak ma być z tą pachą i czy powinnam się bać. Kiedy odpowiedział - zgodnie z prawdą - że nie wie, bo się nie zna na węzłach chłonnych, to już dalej poszło z górki. Dostało mu się, że się nie interesuje, że nie czyta w internetach i się nie edukuje, żeby mnie wspierać i wszystko muszę sama ogarniać! Na jego nieśmiałą uwagę, że sam się kiepsko czuje i nie miał głowy do zajęcia się moim węzłem to już z czystym sumieniem go przyatakowałam, że w końcu to ja jestem w tym domu umierająca i niech się nie zasłania swoją chorobą b...