Posty

Wyświetlanie postów z sierpnia 15, 2018
Jedna kreska to za mało. Teraz wciągam dwie. Po pierwszej chemii umierałam 5 dni, zanim sczaiłam, że muszę wysikać (no sorry, ale taka jest prawda) ten cały syf czyli cytostatyki, którymi mnie nafaszerowali. Po 5 dniach dopiero odkryłam arbuzy i mnie w dzień przesikało na wylot. Odkryłam też piwo bezalkoholowe, szkoda tylko, że skubane najlepiej działa w nocy - jak matka karmiąca budziłam się co godzinę, tylko ja do kibelka biegałam. Po drugiej chemii już uzbrojona w najmokrzejszy owoc świata dość szybko z siebie wywaliłam domestosa i vanish ale byłam tak masakrycznie słaba, że choć plany życiowe miałam ambitne to sił starczyło na leżakowanie na prawym boku albo na lewym. Tak przetrwałam 1,5 tygodnia, ale jak odzyskałam moc to poszło po petardzie.  Machnęliśmy remoncik kuchni. Trzy noce kładliśmy się o godzinie 02.00. Cały piątek szorowałam szafki, w sobotę pomagałam ciąć dechy, w niedzielę blaty. W poniedziałek rano pomknęłam do szpitala z nadzieją, że się w końcu wyśpię ale i ...