Posty

Wyświetlanie postów z marca 3, 2020
Oj dzieje się u nas, dzieje.  Ale po kolei. Po pierwsze już nie chcę pisać o chorobie bo kazali myśleć, że jestem zdrowa, to myślę. Po drugie, tyle mam teraz nowości w życiu, że wolę się skupiać na nich. To się skupiam. Na wyprowadzce z Warszawy choćby. A było to tak. W sierpniu ubiegłego roku pojechaliśmy na urlop. Po kilku latach wydawania kasy na głupoty typu remont lazienki i kibelka oraz zakup dwóch motocykli (a co tam, raz się żyje i chyba kryzys wieku średniego). No i w końcu wyszlo nam, że na liście potrzeb urlop stoi dość wysoko. Na pierwszym miejscu.  Ale tu znowu muszę zrobić dygresję, bowiem idea urlopu wzięła się z pawłowego wypalenia zawodowego. Pośrednio. Bo po 25 latach pracy w zawodzie fizjoterapeuty (no nikt tak nie ustawi kręgosłupa i zablokowanych kręgów jak małż, chociaż w moim przypadku to czasem trwało kilka dni w myśl powiedzenia o tym szewcu, co bez butów chodził. Szewc to nie wiem, ale żona szewca na bank popylała na bosaka. Ja też niekiedy...