Sponsorem kolejnego tygodnia po chemii jest literka K jak Krew z nosa. Zaczęło się delikatnie, lekko podkrwawione smarki, więc publiczne oglądanie tego, co właśnie wysmarkałam nie jest wskazane. A zawsze kusi :) Myślałam, że szybko mi przejdzie. W końcu śluzówka mi się łuszczy tylko przez kilka dni, zatem pod koniec tygodnie powinnam już wyjść na prostą. Jednak nie. W nocy wracam z toalety, kładę się i czuję, jak mi z nosa leci. Przekonana, że to jakiś katarek lekki ocieram nos palcem i w ciemnościach widzę czarną smugę. Zbystrzałam błyskawicznie. Biegiem po chusteczkę, światło i co widzę? Czerwone smugi. Krótko to trwało ale wrażenie paskudne. Tym bardziej, że potem mi się nos skleja. No masakra jakaś. Co tydzień jakieś nowe atrakcje. Ale kierując się zasadą positive thinking cieszę się, że mój żołądek się uspokoił i nie przysłania mi palców u stóp, zatem czerwone gile też zaraz się skończą. Ciekawe, co będzie następne? Na razie z takich fajnych rzeczy to zaczęły mi odrastać włosk...
Posty
Wyświetlanie postów z października 21, 2018