Ogarnęłam warzywo pod pachą.
Ale po kolei. Woziłam się z tym gównem ze dwa dni. Pewnie trwałoby krócej ale małż był chory (wirus go dopadł) i bardziej się skupiał na swoim bolącym gardle i temperaturze, niż na mnie. Ja w sumie też się na nim skupiałam, ale kostropata kulka była tak dokuczliwa i tak się bałam, że trzeba będzie ściągać chłonkę strzykawą (a tego nie lubię, oj nie), że się wyżyłam na chorym małżu. Najpierw na niego huknęłam, że dlaczego nie wie, czy to tak ma być z tą pachą i czy powinnam się bać. Kiedy odpowiedział - zgodnie z prawdą - że nie wie, bo się nie zna na węzłach chłonnych, to już dalej poszło z górki. Dostało mu się, że się nie interesuje, że nie czyta w internetach i się nie edukuje, żeby mnie wspierać i wszystko muszę sama ogarniać! Na jego nieśmiałą uwagę, że sam się kiepsko czuje i nie miał głowy do zajęcia się moim węzłem to już z czystym sumieniem go przyatakowałam, że w końcu to ja jestem w tym domu umierająca i niech się nie zasłania swoją chorobą bo to ja CIERPIĘ prawdziwie.

W każdym razie następnego dnia podsunął mi filmik instruktażowy, jak sobie ściągać chłonkę, a kolejnego to już mnie osobiście wymasował. Co za ulga! Doceniam ten masaż tym bardziej, że jedna z dziewczyn, która była w tym samym czasie operowana skarżyła się na przeczulicę oraz brak czucia w różnych częściach ręki. Pacha jej napuchła, chłonka nie schodzi i dwa razy miała już ściągany płyn. Przeszło mi natychmiast marudzenie.

Stan na dziś jest taki, że kulka pod pachą wciąż jest, ale już jakby mniejsza, a każde popołudnie spędzam na leżance masowana przez cudownego małża.

A dziś wybrałam się też do Centrum Onkologii na wizytę kontrolną. Uroiłam sobie, że po dwóch tygodniach to już powinny być wyniki. W autobusie miałam dużo czasu na myślenie i mi wyszło, że może doktor nie dzwoni, bo wyniki są złe i chce ze mną porozmawiać osobiście. W każdym razie zanim dojechałam do CO już byłam pewna, że nic dobrego mnie nie spotka, na pewno trzeba mi będzie uciąć cycek, a potem będę musiała przez pół roku ganiać się z ekspanderem i ......dobrze, że dojechałam, bo pewnie zaplanowałabym już swój pogrzeb.

Wcześniej ustałam z doktorem o której mam zawitać, to kazał ok. 12.00 Dziś dotarłam do CO nawet wcześniej ...i ujrzałam mojego zbawcę wychodzącego z gabinetu. "No dobra - myślę - może idzie siku". Ale nie. Zarzucił grzywą a na moje pytające spojrzenie mówi: "too late" i idzie. Jakie do cholery "too late" kiedy ja właśnie przyszłam? Rzucił mi przez ramię, żebym poszłam do pielęgniarki, wyników histo jeszcze nie ma i kiedy się spotkamy też nie wie. I pomknął skubany roztaczając swój urok na cały szpitalny korytarz.

Tjaaaa. Miał się mną zajmować przez dwa lata a ten już teraz mnie zlewa. No nic. Pielęgniarka ucięła mi supełek na szwie, kazałam nie kleić plasterków i wygoniła.

Wracałam do domu na wpół nieszczęśliwa. Chcąc sobie poprawić humor pojechałam na Chmielną do sklepu, na który się czaję od stycznia. Nie ma go. Przenoszą i nie będzie do września. Noż w mordę, teraz sobie wymyślili, kiedy ja się zdecydowałam. Humorek się nie poprawił ale walczyłam dalej. Udało mi się dość szybko wydrukować materiały na Poznań na warsztat i poleciałam na zasłużone drugie śniadanko (o 12.30) do Hali Gwardii z zamiarem napicia się kawki i zjedzenia wegańskiego burgera - jak to mam zwyczaju w piątki, jeśli jestem w pobliżu. A tam dziś  ...dzień portugalski i z głośników leciało rzewne kurewsko Fado, takie patroszące i poruszające do urzygania. I ono mnie - przyznaję - rozwaliło. Dusza bułgarska chyba dogadałaby się z duszą portugalską bo mi się tak jakoś zrobiło niezrozumiale smutno. Nie czekając aż się upłaczę uciekłam kupować ziółka.

Uzbrojona w cząber, miętę marokańską i oregano dotarłam do domu i mogłam sobie pozwolić na zwyczajne beczenie siedząc na szafce koło telewizora. Małż głaskał po ramionach, ja płakałam i myślałam, że już nigdy nie zaświeci słońce.

Zaświeciło godzinę później, kiedy zadzwonił doktor i powiedział, że wyniki mam dobre, węzeł czysty a i cycka też mi nie trzeba docinać. Polubiłam go na nowo.
Uff.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga