Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2020
Doniesienie z frontu. Od tygodnia testuję, jak to jest mieszkać w mieście innym niż Warszawa. O matkoooo! Ciekawie jest. Ale po kolei. Na chwilę (czyli tydzień) pojechałam do Wawki, posiedziałam dwa dni bo szkoliłam, potem zahaczyłam o Katowice i wróciłam (!) do domu czyli do Obornik Śląskich, tam bowiem mieszkam, podaję nazwę oficjalnie, żeby nie było, że ściemniam. O 20.00 w ubiegły piątek wysiadłam z pociągu bezpośrednio z Katowic (a tak) na jedynym peronie w OŚ. Małż na mnie czekał lekuchno confused, że TO SIĘ DZIEJE NA PRAWDĘ!. Powolutku poszliśmy do samochodu (bez tego przepychania się na schodach ruchomych na Centralnym, bez stresu, że nie ma gdzie zaparkować i musisz wyskakiwać z dychy na parkingu pod Złotymi Tarasami) a potem nieśpiesznie pojechaliśmy cały kilometr do domu. Bez stania w korkach :) I było nawet trochę ciepławo i śpiewały ptaki. Jakaś wczesnowiosenna odmiana zapewne. Dzisiaj miałam okazję doświadczyć zwykłego dnia i to też było całkiem fajne. Odebrałam mamę...
Oj dzieje się u nas, dzieje.  Ale po kolei. Po pierwsze już nie chcę pisać o chorobie bo kazali myśleć, że jestem zdrowa, to myślę. Po drugie, tyle mam teraz nowości w życiu, że wolę się skupiać na nich. To się skupiam. Na wyprowadzce z Warszawy choćby. A było to tak. W sierpniu ubiegłego roku pojechaliśmy na urlop. Po kilku latach wydawania kasy na głupoty typu remont lazienki i kibelka oraz zakup dwóch motocykli (a co tam, raz się żyje i chyba kryzys wieku średniego). No i w końcu wyszlo nam, że na liście potrzeb urlop stoi dość wysoko. Na pierwszym miejscu.  Ale tu znowu muszę zrobić dygresję, bowiem idea urlopu wzięła się z pawłowego wypalenia zawodowego. Pośrednio. Bo po 25 latach pracy w zawodzie fizjoterapeuty (no nikt tak nie ustawi kręgosłupa i zablokowanych kręgów jak małż, chociaż w moim przypadku to czasem trwało kilka dni w myśl powiedzenia o tym szewcu, co bez butów chodził. Szewc to nie wiem, ale żona szewca na bank popylała na bosaka. Ja też niekiedy...