Dziś mam kompulsję kulinarną. Skoro pada i wieje - czujemy się zwolnieni z obowiązku jechania na działkę. Zatem rano zakupy w warzywniaku i wdzięczny wzrok pana Andrzeja, kiedy zostawiamy u niego stówę. Potem obładowani jak Trzej Królowie gnamy do domu bo zaraz lunie. I od momentu przyniesienia zakupów stoję przy kuchni i realizuję się kulinarnie. Gdybym mogła, nagotowałabym jedzenia dla batalionu wojska. Muszę się ograniczyć do trzech osób. I jeszcze mam tak śmiesznie, że do konkretnego gotowania potrzebuję konkretnej muzyki. Jak tworzę bałkańskie albo tureckie jadło to puszczam sobie Cecę albo bałkańską czałgę. Ja otwieram balkon ...a małż zamyka, bo twierdzi, że muza grzmi na całym osiedlu. No i niech grzmi! Jak mi dzwony napieprzają z pobliskiego kościoła to ja tego muszę słuchać.
Jak gotuję hiszpańskie potrawy albo jakieś takie egzotyczne - to leci kubańskie reggaeton albo karaibskie rytmy - pasują też do tajskiej kuchni, nie wiem dlaczego. Ale dobrze, ze nie robię sushi bo musiałabym słuchać japońskiej muzy i to byłaby masakra.
Raz puściłam sobie jakieś polskie hity - i zupa poszła do kibla.
PS. A po południu jadę ogolić głowę.
......................
Ogoliłam. Zrobiłam sobie mazajki na czaszce i w końcu spełniłam swoje marzenie o absolutnie odjechanej...fryzurze? W ramach oswajania się z nowym wyglądem pojechaliśmy do Arkadii - a co!
Nie ma miękkiej gry, chciałam sprawdzić, jak to będzie latać "na łyso", więc sprawdzam w warunkach ekstremalnych. No i jest ciekawie. Część osób nie reaguje, ale czasami ktoś się zblokuje i mina wyraża totalne zdumienie i niedowierzanie. Rozumiem, bo rzadko widuje się tak dosadnie łyse kobiety. Łysy facet w przestrzeni publicznej jest normą. Łysa kobieta jeszcze nie. Po chemioterapii dziewczyny zazwyczaj latają w perukach albo chustach. Widać, że chemia była grana ale rozumiem niechęć do zawłaszczania przestrzeni swoim wyglądem. Nie dość, że osoba jest wymęczona samym chorowaniem, to jeszcze musiałaby sobie radzić ze spojrzeniami. Słabo. Z drugiej strony myślę, że jeżeli byłoby nas, bezwłosych, więcej to ludzie przyzwyczailiby się i spojrzenia raczej wyrażałyby wsparcie niż niezdrowe zaciekawienie.
Mam taką refleksję, że osoby chore pozwalają zepchnąć się do strefy niewidzialności - tylko dlatego, że dla innych widok chorego może być trudny, albo żeby się nie narażać na zbyt duże zainteresowanie otoczenia. Dlatego w ramach oswajania "społeczeństwa" z widokiem osoby bez włosów będę latała z gołą głową. Jak ktoś ma z tym problem to jest jego problem, nie mój. Niech się przyzwyczaja..
I na warsztaty - jeżeli dam radę pracować - też będę chodziła łysa. I otwarcie mówię, co się dzieje. Niektórzy moi klienci wiedzą, czasami muszę powiadomić grupy szkoleniowe (po zabiegu nie mogłam ruszać ręką więc zawieszanie flipów oddałam uczestnikom). Nie zetknęłam się jeszcze z negatywną reakcją. Ludzie się na chwilę blokują, nie bardzo wiedzą jak zareagować, ale po chwili zaczynamy rozmawiać normalnie. Dostaję dużo wsparcia, zrozumienia i oznak sympatii. To miłe. Uczestnicy szkoleń piszą do mnie maile i wiadomości na linkedinie z życzeniami zdrowia. Mam nadzieję, że te osoby będą inicjatorami zmiany podejścia do chorych kolegów w swoim środowisku pracy.
A jutro chemia. Stoję przy zlewie w kuchni i myję czereśnie, w głowie kołacze mi myśl, że to ostatnie czereśnie zjadane przeze mnie kiedy jeszcze czuję smaki, że wieczorem zrobię tajskie jadło na kolację bo później będę musiała unikać pikantnych potraw. A w mojej głowie natychmiast rozbrzmiewa "to ostatnia niedzieeeeeelaaaaaa, jutro się rozstanieeeeemyyyy...". Wyłącz się cholero jedna! To z drugiej flanki jedzie "Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znaaaaamyyyy" (nienawidzę tej piosenki bo to gówno prawda, wszystkie dni są ważne, że niby ważne są dni mojego chorowania a reszta do śmieci? O nie!). I tak co chwila. Teraz się przeprogramowuję na "Wieśka tico" :)
.............................................
Wieczorem, kiedy oglądałam sobie nową głowę, zmyłam makijaż i byłam taka zupełnie surowa, to pomyślałam o dziewczynach w obozach zagłady. Ja zdecydowałam o ogoleniu głowy, pan fryzjer była delikatny i troskliwy, obok siedział małż, żeby w razie czego trzymać za rękę. One tego nie miały. Pomyślałam, jak w tamtych czasach, kiedy kobiecość określał wygląd i włosy właśnie, jak One się musiały czuć, tak totalnie pozbawione tożsamości. Takie odczłowieczone. Ten, kto to wymyślił był geniuszem zła - jak pozbawić ludzi godności i wiary w cud - zgolić im włosy. I to był moment, kiedy się rozsypałam. Nie moja chemia, nie moje lęki - ja nie jestem sama. Myślałam o tych wszystkich przestraszonych kobietach, którym golili głowy.
<3 ajlowju!
OdpowiedzUsuń