A miało być tak pięknie! Miało, ale się zesrało. Wczoraj, drugiego dnia po chemii, czułam się rewelacyjnie. Tak mi bylo dobrze, że uwierzylam, że tym razem ominą mnie te różne dodatkowe atrakcje. No i doopa. Nie ominęły. Wszystko zgodnie ze znanym mi już scenariuszem. Dwa dni względnie dobrego samopoczucia a potem zjazd. Dziś czuję się i poruszam jak najstarsza starowinka. Truchtam drobnym kroczkiem, powolutku bo tylko na powolutek mnie stać. Truchtanie ogranicza się do wypadów do lazienki albo do kuchni i z powrotem na kanapę. No rekordy biję normalnie. Głowa niby pracuje, ale na 60 procent możliwości. Tak sobie myślę, że jak ktoś choruje przewlekle i nie może pracować przez kilka miesięcy to potem strasznie trudno jest wrócić do poprzedniego trybu. Mózg na bank się psuje, a ciało robi się ciastowate. Jak poszłam biegać w sobotę to czułam, jak mi się tyłek trzęsie, a tego ostatnio nie grałam. Ostatnio, czyli miesiąc wcześniej. Ale i tak teraz miałam lepszą kondycję niż dwa lata temu, jak zaczynałam biegać. Czyli jest nadzieja.
No i strasznie łatwo jest się rozleniwić. Leżę, bo nic innego nie dam rady robić, ale jeśli mi się spodoba i się przyzwyczaję, to co? Wszystkie domowe obowiązki przejęli moi panowie, ja moglabym nie robić nic, zresztą często nie robię. A jak mi tak zostanie? Czytałam, że po przewlekłym chorowaniu sporo dziewczyn trafia na terapię, bo trudno im wrócić do poprzedniego życia. Hmmmm. Jeśli wcześniej zasuwały jak osiołki pracując zawodowo i obslugując rodzinę a teraz nagle rodzina jest samowystarczalna i potrafi obsłużyć siebie i chorą kobietę, to lepiej do stanu poprzedniego nie wracać. Ale rozumiem, że chodzi raczej o emocje i gotowość do życia, bez lęku, że się historia powtórzy. Ja mam nadzieję, że u mnie wszystko wroci do normy szybko. Przerwę w pracy postanowiłam potraktować jak urlop. Nie grozi mi też przyzwyczajenie do bycia obsługiwaną. Chyba. Zobaczę.
Na razie MUSZĘ zaakceptować fakt, że pewnych procesów nie przyspieszę i choć mnie wkurw szarpie, to do soboty przyjdzie mi zalegać na każdym możliwym boku i żywić się tabletkami na mdłości. Dobrze, że jeszcze są arbuzy i boskie kiszone ogorki Mamy - one mnie dziś trzymają przy życiu.
A moje kociaste wykorzystują sytuację i zaborczo okupują mnie na zmianę, raz Bolo, raz Zuzanna. Nie ma ucieczki przed rozmruczanymi terrorystami.
Poprosiłam mojego doktora o zwolnienie na miesiąc, w końcu nie pracuję. A ZUS mnie zaprasza na komisję lekarską zanim mi wypłacą zasiłek w jakiejś zawrotnej kwocie. Ciekawe, dlaczego nie sprawdzają tych wszystkich facetów, którzy idą po zwolnienie jak zapiją.
No i strasznie łatwo jest się rozleniwić. Leżę, bo nic innego nie dam rady robić, ale jeśli mi się spodoba i się przyzwyczaję, to co? Wszystkie domowe obowiązki przejęli moi panowie, ja moglabym nie robić nic, zresztą często nie robię. A jak mi tak zostanie? Czytałam, że po przewlekłym chorowaniu sporo dziewczyn trafia na terapię, bo trudno im wrócić do poprzedniego życia. Hmmmm. Jeśli wcześniej zasuwały jak osiołki pracując zawodowo i obslugując rodzinę a teraz nagle rodzina jest samowystarczalna i potrafi obsłużyć siebie i chorą kobietę, to lepiej do stanu poprzedniego nie wracać. Ale rozumiem, że chodzi raczej o emocje i gotowość do życia, bez lęku, że się historia powtórzy. Ja mam nadzieję, że u mnie wszystko wroci do normy szybko. Przerwę w pracy postanowiłam potraktować jak urlop. Nie grozi mi też przyzwyczajenie do bycia obsługiwaną. Chyba. Zobaczę.
Na razie MUSZĘ zaakceptować fakt, że pewnych procesów nie przyspieszę i choć mnie wkurw szarpie, to do soboty przyjdzie mi zalegać na każdym możliwym boku i żywić się tabletkami na mdłości. Dobrze, że jeszcze są arbuzy i boskie kiszone ogorki Mamy - one mnie dziś trzymają przy życiu.
A moje kociaste wykorzystują sytuację i zaborczo okupują mnie na zmianę, raz Bolo, raz Zuzanna. Nie ma ucieczki przed rozmruczanymi terrorystami.
Poprosiłam mojego doktora o zwolnienie na miesiąc, w końcu nie pracuję. A ZUS mnie zaprasza na komisję lekarską zanim mi wypłacą zasiłek w jakiejś zawrotnej kwocie. Ciekawe, dlaczego nie sprawdzają tych wszystkich facetów, którzy idą po zwolnienie jak zapiją.
Komentarze
Prześlij komentarz