Tam tararam!!! Mogę odtrąbić zakończenie leczenia!
Moja pani doktor radiolog (jeśli chodzi o lekarzy w ogóle, w trakcie leczenia mojego skorupiaka, to była moim trzecim lekarzem, nie licząc różnych dodatkowych przedstawicieli służby zdrowia, którzy się pojawiali na krótko) otóż pani doktor kazała myśleć o sobie (ja o sobie, nie o niej) jako osobie zdrowej. Przeszłam leczenie "po byku" - to cytat. Podsumowując: wycięcie skubańca, 4 czerwone obrzydliwe chemioterapie, 12 białych, 20 cykli radioterapii.
Plus na koniec w ramach deseru na najbliższe lata (5 do 8) Etruzil, takie coś, co mi obniża poziom estrogenów. Tja, wnioskuję, że może mi się w takim razie podniesie poziom testosteronu i porosnę futrem, głos mi się obniży i zagustuję w kobietach. Tak mi wieszczył małż ostatnio. Się zobaczy.
W każdym razie bilans zysków i strat jest następujący:
Zakładam, że skorupiaka już nie ma. Poszedł WON.
Przybyło mi nieco kilogramów, ale nie tak dużo, jak straszyli. Wyokrągliłam się tu i ówdzie i wyglądam jak konkurencja dla JLO. A ja wolę chude. No i odkryłam ostatnio straszną prawdę - dlaczego przez ostatnie tygodnie jestem taka duża. Otóż ponieważ trochę popsuł mi się wzrok, to częściej przemieszczam się po mieszkaniu w okularach do czytania. I one POWIĘKSZAJĄ! No to ja się nie dziwię, że widzę większą siebie jak mam te niedobre okulary. Całe tygodnie cierpiałam a tu proszę, wystarczy zdjąć gogle i już tyłek chudszy. Uff.
Włosy mi odrastają. Już nie błyskam łysiną tylko mam taki...pumeks? Jakoś łatwiej mi znieść fakt, że loków jeszcze nie posiadam. I tak mi się mój mikrojeżyk podoba, że chyba sobie jakiś czas tak zostanę. Pod czapką się nic nie gniecie, wiatr fryzury nie psuje, zawsze jestem dobrze uczesana. Jest też chyba jakiś aspekt psychologiczny, bo ludzie mnie bardziej słuchają. Może sobie myślą, że skoro się baba ogoliła na łyso, to musi być zdrowo szurnięta i lepiej się nie sprzeciwiać. Czego by nie myśleli efekt jest właściwy. Mam posłuch w narodzie. Uczestnicy szkoleń też doceniają mój "autorytet". Poza tym coraz więcej jest dziewczyn z łysą głową w reklamach. A film Czarna Pantera skradł moje serce, bo wojowniczki o pięknych czaszkach też są łyse. Czyli łyse jest piękne. I tego się będę trzymać.
Brwi też mi rosną. Na razie randomowo, gdzie popadnie, na obszarach dotychczas nie zarośniętych albo skutecznie depilowanych, więc mogę nie pamiętać, że tam też kiedyś coś rosło. Ale jak sobie namalowałam na próbę nowe brwi tam, gdzie mi rosną hurtowo włoski to wyglądałam jak Breżniew. Czyli najpierw muszę sobie wymyślić jakieś eleganckie brewki a potem wyskubać wszystko dookoła. Przynajmniej jakaś korzyść z tego, że przez kilka miesięcy wyglądałam jak jajko.
Rzęsy już się pojawiły. Najpierw miałam wrażenie, jakbym sprzątała stryszek i wpadła oczami w pajęczyny. Ale potem włosie okrzepło i teraz mam 5 mm rzęs. Wczoraj je umalowałam, pierwszy raz od pół roku! Jak "człowiekowi" mało do szczęścia trzeba, no doprawdy! Kiedyś hodowałam sobie te rzęsiska i zawsze mi się wydawało, że za rzadkie, za krótkie i nie takie. A teraz? 5 mm szczęścia. Szczoteczka od tuszu ledwo je łapała a ja w ekstazie, że się mogę umalować prawie normalnie.
Neuropatia mi przechodzi. Wyjaśnię może, że w trakcie chemii niszczą się końcówki nerwów. I traci się czucie w palcach na zmianę z drętwieniem i mrówkami. Masakra i koszmar. Albo nic nie czujesz albo boli. Ale już mija, więc nie ma o czym gadać.
Piję czerwone wino. Nie hurtowo i nie hektolitrami ale piję. Przez lata całe zmagałam się z migrenami. Na tle hormonalnym, jak się okazuje. I teraz jak już tego estrogenu nie mam, to się okazuje, że mogę pić czerwone wino i nic mi nie jest. Szczęście, że mam ograniczone możliwości dzięki latom wyrzeczeń, bo wpadłabym w alkoholizm. Na razie wystarczy mi sama myśl, że mogę.
Aaaaa! Odzyskuję swoje paznokcie. Jak ludzie palą analogowe papierosy przez wiele lat to mają te pazury takie...noo...bursztynowe, nazwijmy to., przecież nie napiszę, że ohydnie żółte! Ja też takie mam, tylko wszystkie. Jakbym paliła faje wszystkim palcami rąk ...i nóg. No właśnie. To jest efekt neuropatii. I one potem muszą odrosnąć. Moje stopy wyglądają, jakby należały do maratończyka. Ci, co biegają, wiedzą jak wyglądają "pedikiury". Nie wyglądają. Dobrze, że jest zima, to zdążą wrócić do stanu przyzwoitego, bo na razie nie mogłabym wyjść na ulicę w sandałach. Ale łapki już wyglądają całkiem ładnie. Jak mawiał Osiołek w firmie "Shrek forever": "zdrowy paznokieć to przedsionek raju".
Kondycja też mi powoli wraca do normy, ale to jest bardzo powoli, albo moja kondycja ma inną normę. Rano zwlekam się z łóżka dynamicznie jak chory żółw. Stawy mnie bolą. To jest ten mniej fajny skutek uboczny leczenia. Jak za długo siedzę to muszę się na nowo rozbujać, żeby działać. Wróciłam do jogi. Tej dla początkujących, bo inna by mnie zabiła. A i tak potem mam zadyszkę i zakwasy. Nic to, dam radę. Bieganie sobie na razie odpuściłam bo trauma mogłaby być za duża. Dwa razy podbiegłam do autobusu i o mało nie wyzionęłam ducha, po drugie - tak mi się tyłek trząsł, że było mi smutno. Muszę dbać o swoją psychikę to sobie nie dostarczam mocnych wrażeń. Nie będę już biegła do autobusu.
Wiele przeszłaś, wiele doświadczyłaś i moim zdaniem bardzo się wzmocniłaś. Już na starcie walki ze "skorupiakiem" byłaś silna. I nie mówię tu o chwilach słabości tylko o w dłuższej perspektywie, gdzie jednak nie poddawałaś się i parłaś do przodu. Wiadomość, którą teraz się dzielisz, jest wspaniała i cieszę się razem z Tobą. Wychodzenie na całkowitą prostą, czyli też w tym aspekcie wizualnym, który ma dla Ciebie znaczenie, to kwestia czasu. A tak nawiasem, te łyse, filmowe wojowniczki też uważam za szalenie atrakcyjne.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam uściski i duuużo pozytywnej energii ��
Piekne są, prawda? Afryka rządzi. Dzięki Mariuszu za dobre slowo. Dochodzenie do siebie ku mojemu zdumieniu trwa nadspodziewanie dlugo. Wciąż muszę pamiętać, że to proces. Sciskam Cię ciepło.
Usuń