5 miesięcy. Tyle czasu minęło od zakończenia radioterapii. Czas na podsumowanie. Co się zmieniło? Wróciłam do pracy pełną parą. Obiecywałam sobie, że będę się oszczędzać, pracować 3 dni w tygodniu i dużo odpoczywać. Udało mi się tylko to ostatnie. Nauczyłam się odpoczywać pełnowymiarowo. Czasami wracam z warsztatu i po spacerze z psiakiem oraz ogólnym ogarningu kładę się na kanapie i z czystym sumieniem strzelam sobie drzemkę. To jest super.
Ale zachrzan codzienny powrócił....i tak już chyba będzie
A moje ciało? Neuropatia mi się cofnęła. Odzyskałam czucie w stopach i dłoniach. Myślałam, że to nigdy nie nastąpi. Skończyło się okropne, permanentne mrowienie. Moje stopy czasami są trochę ołowiane i trudno mi zrobić pierwszy krok ale jakoś daję radę. Walczę jeszcze z dłonmi. Są jak zardzewiałe. Rano muszę je rozmasować i rozruszać żeby w ogóle funkcjonować. Kręgoslup też się buntuje ale znalazłam na niego sposób i ćwiczę jogę. Już mi coraz lepiej idzie i asany na rękach robię coraz dłużej.
Za to ciało mi się zepsulo. Taka już byłam wybiegana ijędrna, a teraz jestem jak galaretka. Wkurza mnie to okrutnie. Ale się zaparłam i zimą bedę pracować nad powrotem mięśni. Teraz jest za cieplo. Nawet na motku nie jeżdżę, jak jakaś najstarsza starowinka.
Hm. Czytam moje dzisiejsze wypociny i zażenowanie ściska mi serce. Zepsułam się. Piszę jak Gall Anonim. Muszę wrócić do formy ...
Komentarze
Prześlij komentarz