Życie jest piękne!!! Kiedy nie boli głowa, nie ma nudności i można myśleć ciągle o jedzeniu. Od soboty mam taki przypływ energii, że aż się muszę pilnować bo mam zrywy higieniczne i kulinarne. Od czasu do czasu robię się ciutkę słabsza - na przykład rośnie mi temperatura do 37,3 a za chwilę znowu 36.8. I taka sinusoida przez dwie godziny. Nauczyłam się wyłapywać podniesienie temperatury bo od razu czuję lekkie osłabienie. Wtedy zasiadam na kanapie i z czystym sumieniem nie robię nic. Zajebiście fajne uczucie dać sobie prawo do robienia "nic". A drugie cudowne jest to, że moi panowie naprawdę o mnie dbają. Sprzątają, piorą, gotują, zmywają, odkurzają. Ja sobie siedzę i odpoczywam a wokół wszystko gra. I tak sobie myślę o tych wszystkich kobietach w podobnej sytuacji, które nadludzkim wysiłkiem muszą zwlec się z łóżka i oporządzić dobytek, bo panowie mają dwie lewe ręce i sobie nie poradzą. Albo jak kobieta jest chora to dom porasta mchem i paprocią, a chłopiny muszą bieda...
Posty
Wyświetlanie postów z lipiec, 2018
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Co ja sobie myślałam? Że będę leżała w atłasowej pościeli albo na szezlongu i odpoczywała dystyngowanie, otoczona gromadą cichej służby? Że będę skubać bez entuzjazmu śliweczki i czeresienki, albo lekkostrawny obiadek? No, myślałam. Od dziś nauczka dla mnie, żeby nigdy niczego sobie nie wyobrażać. Zaczynam wierzyć, że gdzieś tam, jeden diabeł wie gdzie, siedzi jakaś złośliwa mała żmija i jak tylko wyłapie czyjeś wyobrażenie, nadzieję, że będzie "jakoś", to stuka na klawiaturce tymi swoimi żmijowymi paluchami (żeby ci uschły cholero jedna) i wszystko, ale to absolutnie wszystko idzie inaczej. Do doopy. Tuż po wlewach czulam się w miarę przyzwoicie. Troszkę słaba, lekko podtruta, zmulona delikatnie ale chodzilam o własnych silach i nawet we wtorek wieczorem zjadłam lekką kolację. Horror zaczął się w środę rano. Najpierw okazało się, że przejście do toalety to wysilek niewyobrażalny, po pierwsze uginały się pode mną kolana, poza tym tak kręciło mi się w głowie, że nie mogłam...
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Wczoraj :) Muszę, no muszę o tym napisać bo to się po prostu w głowie nie mieści ale to jest pozytywne niemieszczenie. Po doświadczeniach na Wawelskiej w Klinice Onkologii, gdzie jest paskudnie, po Europejskim Centrum Zdrowia w Otwocku gdzie jest dość przyzwoicie ale jakoś tak ...archaicznie, nagle trafiłam do Magodentu, do rocznej kliniki. Magodent należy do Luxmedu i zawsze mi się wydawało, że to miejsce dla korpoludków których ubezpiecza firma albo dla bogatych ludzi, których stać na leczenie prywatnie. Okazuje się, że można mieć mega wysokie standardy i leczyć w ramach NFZ. Czysto, super architektura, wystrój, kolory, dużo siedzeń, klimatyzacja działa, czysto wszędzie. No dziw jakiś. Najpierw podczas przyjęcia dostałam zielony listek do naklejenia na ubranie - jako sygnał, że jestem świeżakiem i trzeba mnie traktować wyjątkowo. Potem pani pielęgniarka z pokoju zabiegowego wpięła mi się w port donaczyniowy delikatnie i odprowadziła na oddział. Tam druga pielęgniarka oprowadziła ...
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Cale życie się przygotowywalam do tej chwili. Wszystkie trudne sytuacje, porażki, bolesne upadki, załamania, braki wiary i bezsilność. I wszystkie zwycięstwa nad swoją slabością, wzloty, osiągnięcia - prowadziły mnie do dzisiejszego dnia. Najpierw na kolana, kiedy myślałam, że się nie podniosę. A potem wstawalam, otrzepywałam kolana, wycierałam gile i łzy i do boju. Czasami jak Scarlet OHara mowilam sobie "jutro o tym pomyślę, jutro będę się martwila". Zbierałam siły i doświadczenia aby dziś stanąć do walki. Brzmi koszmarnie patetycznie i wzniośle, ale tak to czuję. A jeszcze świat mi sprzyja. Pogoda w sam raz, nie za ciepło i nie za zimno. I jeszcze tak mi się wszystko poskladało, zebym sobie poradzila. Jakby los mnie przygotowywał do tej trudnej walki. Dwa lata temu zaczęłam biegać i ćwiczyć intensywnie na silowni - wzmocnilam organizm, wytrenowalam serce, obniżyłam tętno. Zmieniłam dietę. Małż w międzyczasie skonczył swoją terapię systemową i jest dla mnie ogromnym, ś...
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Dziś mam kompulsję kulinarną. Skoro pada i wieje - czujemy się zwolnieni z obowiązku jechania na działkę. Zatem rano zakupy w warzywniaku i wdzięczny wzrok pana Andrzeja, kiedy zostawiamy u niego stówę. Potem obładowani jak Trzej Królowie gnamy do domu bo zaraz lunie. I od momentu przyniesienia zakupów stoję przy kuchni i realizuję się kulinarnie. Gdybym mogła, nagotowałabym jedzenia dla batalionu wojska. Muszę się ograniczyć do trzech osób. I jeszcze mam tak śmiesznie, że do konkretnego gotowania potrzebuję konkretnej muzyki. Jak tworzę bałkańskie albo tureckie jadło to puszczam sobie Cecę albo bałkańską czałgę. Ja otwieram balkon ...a małż zamyka, bo twierdzi, że muza grzmi na całym osiedlu. No i niech grzmi! Jak mi dzwony napieprzają z pobliskiego kościoła to ja tego muszę słuchać. Jak gotuję hiszpańskie potrawy albo jakieś takie egzotyczne - to leci kubańskie reggaeton albo karaibskie rytmy - pasują też do tajskiej kuchni, nie wiem dlaczego. Ale dobrze, ze nie robię sushi bo mus...
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Zostałam robocopem, albo panią Frankensztajnową, albo może androidem, w każdym razie wyglądam jak patchwork. Od wczoraj mam port naczyniowy. Innymi słowy na wysokości obojczyka znajduje się wlew do baku, przez który będę pół roku tankowała domestos i vanish i inne świństwa. Mam w sobie 28 centymetrów rurki i silikonową "zawleczkę". Żeby połączyć jedno z drugim najpierw zrobili mi dziurę w żyle i wpakowali ową rurkę, a potem przekopali się pod skórą do miejsca umocowania portu. Przybyło mi blizn i szwów. Wiem! Jestem jak Rambo! Kuba dzisiaj oglądał filmik na youtube z zakładania portu i miał minę, jakby chciał się porzygać. Dobra, ja filmiku nie obejrzę. Zakładanie trwało 40 minut, na "głupim jasiu" więc po całej imprezie nie umiałam sobie przypomnieć szczegółów ale pamiętam, że oglądałam z zainteresowaniem tabliczkę na oknie "nie otwierać okna", potem przykryli mi głowę płachtą i wcale mi to nie przeszkadzało a na koniec powiedzieli, że to koniec. I si...
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Trochę się działo od mojego ostatniego wpisu. Walczę wciąż i nie odpuszczam. Cyk zmiany. Ci, co wiedzą to wiedzą a co nie wiedzą, to na koniec wrzucę info co to takiego. Obserwując siebie dochodzę do wniosku, że wciąż jestem w fazie pierwszej choć pozornie zmierzam dzielnie do przodu. W każdym razie działam, dowiaduję się, konsultuję, sprawdzam, podejmuję jakieś decyzje i wydawałoby się z zewnątrz, że ja taka ogarnięta i poukładana - no cud miód mądra kobieta, bez strachu w sercu, wiem co dla mnie dobre i zamiast lamentować to po prostu do boju. Ale to zmyła jest, taka fasada elegancka. Bo nawet, jeżeli mózg mówi, że muszę mieć chemię bo to moje zdrowie, to mój drugi mózg (albo moje rozdwojenie jaźni) mówi, że przecież nie wiadomo, czy ja mam jeszcze jakieś komórki i niech mi udowodnią i mnie przekonają, zanim zaczną we mnie lać domestos i vanish. Umówiłam się jeszcze na konsultację z innym onkologiem, żeby pogadać, Więc walczę, wciąż nie wierzę, że mnie to jednak spotkało i czekam...