Dziś, 25 maja. Przedwczoraj miałam zabieg wycięcia intruza plus dwa (chyba) węzły wartownicze. Na razie mam jeszcze opatrunek i za bardzo nie udało mi się obejrzeć frontu, więc nawet nie wiem, jak wyglądają moje szwy. Ale biorąc pod uwagę moje umiłowanie od dzieciństwa do bohaterów pokrytych bliznami (Klaudiusz, moja pierwsza miłość z czasów przedszkola, miał nogę w gipsie i bardzo mi imponował, więc sama przy każdej kontuzji błagałam chociaż o plaster, żeby było bohatersko) to mogę już czuć się bohaterką.
Czy to zabrzmi kretyńsko jak powiem, że w szpitalu było miło? Otwock, Europejskie Centrum Zdrowia - cudne pielęgniarki, odjechany anestezjolog, czysto, miło. Nie chcę tam wracać, co to, to nie. Ale było spoko.
A dziś...odpoczywam. Przyniosłam ze sklepu tylko łubiankę truskawek i pomidorki. Siedzę, patrzę na koty...i planuję warsztat w poniedziałek. Bo do pracy chcę :)
Komentarze
Prześlij komentarz